Zbezczeszczony klasyk, czyli kiedy należałoby postawić tłumaczkę pod pręgierzem (na dwa tygodnie przynajmniej)

My tailor is rich” – to  pierwsze zdanie w legendarnym już podręczniku do nauki języka angielskiego dla Francuzów – „Anglais sans paine” autorstwa Alphonse’a Chérela, wydanym przez wydawnictwo Assimile w roku 1929.  Od tego czasu wydawnictwo wydało podręczniki do nauki prawie 80 różnych języków i dialektów (dla osób mówiących po francusku). Pojawiły się również podręczniki dla osób mówiących innymi językami (w ograniczonym asortymencie – np. wydano  podręczniki do nauki angielskiego i francuskiego dla osób mówiących po arabsku).

Metoda Assimil może być bardzo skuteczna, szczególnie dla osób nielubiących gramatyki, dla których rozróżnienie między dopełnieniem bliższym i dalszym jest tak samo realne, jak rozróżnienie między izotopami węgla.

Assimil to często jedyny dostępny podręcznik dla samouków w przypadku niektórych języków (np. pismo hieroglificzne języka średnioegipskiego, bądź język luksemburski).

Podręczniki Assimil, wydawane od 80 lat i stale unowocześniane i udoskonalane, umożliwiły milionom entuzjastów językowych na całym świecie poznanie jednego lub większej liczby języków obcych. Assimil to klasyk par excellence.

Kiedyś poproszono mnie o polecenie kursu, którego opanowanie pozwoliłoby na swobodną komunikację właściwie w każdym zakresie i na każdy temat, z minimalną dawką objaśnień gramatycznych. Pomyślałem natychmiast o kursie Assimil, którego opanowanie przekłada się na czynną znajomość ponad 2.000 słów i wielu wyrażeń idiomatycznych.

Okazało się, że jedno z wydawnictw polskich postanowiło wydawać Assimile dla Polaków. Zakupiłem więc egzemplarz (z płytami CD) i wręczyłem całość zainteresowanej osobie.

Kilka dni później, podczas rozmowy na temat postępów w nauce języka, okazało się, że podręcznik został … rzucony w kąt. Dlaczego?

Każde zdanie, oprócz podanej wymowy, tłumaczone jest na dwa sposoby: najpierw tłumaczenie dosłowne, wyraz po wyrazie, a następnie podawane jest tłumaczenie naturalne.  Przykład:

„Where  are     you going?”

= [Gdzie jesteś  ty    idący?]

= Dokąd idziesz?

Taki sposób prezentacji materiału ma swój sens i dla wielu osób jest to jedyny sposób na opanowanie zasad gramatyki. Ale nie o to tutaj chodzi.

W lekcji pierwszej pojawia się zdanie:

I am fine”, które zostało „dosłownie” przetłumaczone – uwaga! – jako „jestem cienki” (!!!), po czym następuje poprawne tłumaczenie „mam się dobrze/dobrze się czuję/w porządku” (nie pamiętam, który wariant wybrano – nie ma to tutaj znaczenia).

Wspomniany samouk nie był w stanie zrozumieć, jaka jest zależność pomiędzy „cienki”, a „czuję się dobrze” (zaznaczam, że samouk nie był dietetykiem). Odrzucił więc książkę, bo okazała się za trudna i najpewniej zakładająca posiadanie jakiejś tajemnej wiedzy językowej, którą przecież nie dysponował.

Wina leżała CAŁKOWICIE po stronie tłumaczki/redaktora wersji polskojęzycznej. Osoba ta, tłumacząc dosłownie słowo „fine”,  irracjonalnie postanowiła wybrać znaczenie „cienki” (piąte lub szóste znaczenie – w podstawowym słowniku).  Błąd jest nie tylko z tych mega-galaktycznych, ale również ma charakter złożony. Po pierwsze, fine, gdy ma znaczyć cieki, używa się w połączeniu z takimi wyrazami jak włosy, linia, nić, warstwa. Gdy słowo fine ma opisywać człowieka, wówczas znaczyć może wytworny, wspaniały. Natomiast podstawowe znaczenie przymiotnika to świetny, dobry, w porządku, piękny (o pogodzie) itd., czyli przymiotniki zawierające się w polu znaczeniowym pojęcia dobry.  Co więcej, jestem cienki (w znaczeniu szczupły), to po angielsku „I am slim/thin”, natomiast cienki w znaczeniu słaby, marny, to poor.

Uczący się zauważy bez problemu związek znaczeniowy pomiędzy  jestem dobry/w porządku a formą czuję się dobrze/w porządku.

Znalezienie takiego związku pomiędzy jestem cienki, a mam się dobrze, nie jest możliwe.

Jakie są wnioski?

1. Wielka szkoda, że taki właśnie mega błąd pojawił się już w lekcji pierwszej, zniechęcając skutecznie do dalszej nauki (naturalne jest, że jeśli coś nie jest jasne od początku, możemy przyjąć, że będzie tak również na następnych etapach nauki; skutkuje to odrzuceniem danego podręcznika/metody).

2. Pojawienie się takiego błędu sugeruje, że polskie wydawnictwo nie dochowało nawet minimalnego poziomu staranności w procesie przygotowania polskiej edycji dzieła do druku.  Błąd w stylu „Szwajcario, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie” nie ma prawa znaleźć się w lekcji pierwszej (ani żadnej innej) sztandarowej pozycji wydawnictwa publikującego podręczniki do nauki języków!

3. Dlaczego nikt na to nie zwraca uwagi? Osoby znające angielski nie czytają pierwszej lekcji z podręczników dla początkujących, a jeśli tak się zdarzy, to nie wczytują się w objaśnienia gramatyczne.

4. Osoby odpowiedzialne za ten bubel powinny stanąć pod pręgierzem, z napisem na piersi:  jestem cienki / cienka. A osoby, które zdążyły przerobić lekcję 2, mogłyby dopisać jeszcze nowopoznane słowo: VERY!

PS. Rzeczone „dzieło” to: „Język angielski – łatwo i przyjemnie”

Reklama

5 thoughts on “Zbezczeszczony klasyk, czyli kiedy należałoby postawić tłumaczkę pod pręgierzem (na dwa tygodnie przynajmniej)

  1. brak słów. Na pocieszenie dodam, że Irlandczycy też kaleczą angielski, co prawda w pisowni i gramatyce ale jednak kaleczą 🙂 Co krok to nowa perełka. Pozdrawiam

    • I jak zwykle cudnie napisane o…. niesamowitym błędzie! Jaka szkoda! To tak jak kiedyś dyskutowaliśmy o tłumaczeniach dialogów w filmach – czasami ręce opadają. Na przykład dlaczego tytuł filmu z Bradem Pitt’em „Killing them softly” został przetłumaczony jako „Zabić, jak to łatwo powiedzieć” ;o). Buźka. Uwielbiam czytać co Waść piszesz!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s